Lifestyle

Sport, który daje wszystko

Zapewne już niewielu osobom zawód prawnika kojarzy się z byciem osobą nudną i niespontaniczną, albo – co gorsza – o zainteresowaniach ograniczonych do książek o tematyce zawodowej. Choć stereotyp chyba stracił na aktualności, to jednak z pobieżnej lektury naszych zasad etyki może wynikać, że najbardziej odpowiednim sportem dla radcy prawnego są szachy, ewentualnie – golf.

Wyobraź sobie sport, który jest najbardziej elegancką z form aktywnego spędzania czasu, a jednocześnie zmusza całe ciało do takiego wysiłku, jakiego często nie zapewnia wyjście na siłownię, poprawia postawę nawet u osób o siedzącym trybie życia, łączący ćwiczenia kardio, siłowe i stretching, sport tak różnorodny, że możesz dostosować trening do swojego temperamentu czy nastroju, sport, który zapewnia zupełne oczyszczenie myśli i dba o budowanie coraz to kolejnych połączeń nerwowych w mózgu, sport, który możesz uprawiać przez całą noc… Tak, to właśnie taniec towarzyski.

Każdy zna szczęściarzy, którzy odkryli swoją prawdziwą pasję na bardzo wczesnym etapie życia, zaczęli ją konsekwentnie rozwijać i przed ukończeniem 30 roku życia osiągnęli perfekcję. Ja zaliczam się do drugiej grupy – zapewne bardziej licznej – tych, którzy przygodę z danym sportem czy aktywnością zaczęli ze znacznym opóźnieniem. Na szczęście przekonałam się, że to opóźnienie nie gra tak znaczącej roli i na swoim przykładzie mogę potwierdzić, że nieważne, jak późno się zaczęło, ale z jakim zaangażowaniem się trenuje.

Marzenia o tańcu przybierały w moim przypadku chyba wszelkie formy – od baletu przez jazz do tańca brzucha… w praktyce natomiast nie trenowałam wcale. Dopiero, gdy w moim życiu pojawił się wymarzony partner zdecydowaliśmy się na najlepszy sport, jaki można wspólnie uprawiać, czyli tańce towarzyskie.

Nie pozwoliliśmy decydować ocenie, czy mamy talent czy też nie, czy jest u obojga wyczucie rytmu, czy szkoła tańca jest po drodze... Postawiliśmy tylko na naprawdę dobrego, utalentowanego nie tylko tanecznie, ale też dydaktycznie nauczyciela i odrobinę zawziętości, która pomogła przetrwać pierwsze niepowodzenia i teraz nie wyobrażamy sobie życia bez tańca i wracając z wakacji odliczamy dni do następnego treningu. Przez ostatnie trzy lata wypracowaliśmy techniki prowadzenia, poznaliśmy kroki tańców latynoamerykańskich i standardowych, nauczyliśmy się kilkunastu unoszeń, z których większość wpleciona jest w pięć scenicznych układów choreograficznych, ale też poznaliśmy fantastycznych ludzi i przekonaliśmy się, że bycie wiecznym amatorem, bez szans na udział w turniejach i zdobywanie klas tanecznych, jest wyłącznie formalnym brakiem, bo amator też może czuć ogromną satysfakcję ze swoich postępów.

Zapewne już niewielu osobom zawód prawnika kojarzy się z byciem osobą nudną i niespontaniczną, albo – co gorsza – o zainteresowaniach ograniczonych do książek o tematyce zawodowej. Choć stereotyp chyba stracił na aktualności, to jednak z pobieżnej lektury naszych zasad etyki może wynikać, że najbardziej odpowiednim sportem dla radcy prawnego są szachy, ewentualnie – golf. Natomiast w praktyce konieczność zachowania w każdych warunkach zimnej, profesjonalnej powściągliwości sprzyja odreagowaniu i do tego celu taniec jest niezastąpiony. Polecam go jednak nie tylko prawnikom, ale każdemu, kto zastanawia się, czy warto przestać podrygiwać i zacząć tańczyć.